Posprzątajcie reklamy
Po upadku komunizmu do Polski dotarła nowoczesność. Tak przynajmniej sobie ją wtedy tłumaczyliśmy, kiedy godziliśmy się, by kolejne przestrzenie miejskie pochłaniały parkingi dla samochodów, by deweloperzy mogli budować grodzone bloki, często bez przestrzegania norm dobrej urbanistyki czy architektury. Z kapitalizmem pojawiły się też reklamy. Z początku nieśmiałe, a czasem coraz bardziej agresywne. Przy drogach i na fasadach budynków zaczęło pojawiać się coraz więcej billboardów i tablic reklamowych. Niektórzy nawet cieszyli się, że reklamy wniosły wreszcie kolor do naszych szarych miast.
Aż w końcu bach, stało się – ktoś zrobił jeden odważny krok i na budynku Uniwersalu, w samym centrum stolicy powiesił reklamę, która w momencie swojego powstania była ponoć największą siatką reklamową na świecie. W ten sposób rozpoczęła się rywalizacja o wolną przestrzeń. Siatkowcy szukali nowych miejsc pod reklamy. Okazało się, że siła ich pieniądza była tak duża, że nie było miejsca, które nie mogłoby stać się przestrzenią reklamową. Zasłonić przedwojenną siedzibę Muzeum Narodowego? Oczywiście! Reklamować herbatę na Zamku Królewskim? Żaden problem! Rozpędzona machina reklamowa pożerała wciąż to nowe przestrzenie. Oczy ze zdumienia przecieraliśmy, gdy czytaliśmy w prasie branżowej, że Rynek Starego Miasta w Krakowie to… prestiżowa lokalizacja reklamowa! Rywalizacja o miejsce trwała również w small business`ie – banery wieszane na płotach z samej definicjinie mogły imponować wielkością, więc zaczęły rywalizować ze sobą kolorystyką rodem z wesołych miasteczek. W rezultacie powstał krajobraz, którego już nie chcemy. Dziś, po sześciu latach działalności stowarzyszenia Miasto Moje a w Nim z radością stwierdzamy, że od 2007 roku, daty założenia, jesteśmy już w nieco innym punkcie. Polacy zaczęli być zmęczeni wszechobecną reklamą. W opublikowanym we wrześniu sondażu wykonanym przez TNS Polska, aż 72% ankietowanych powiedziało, że ilość reklam w przestrzeni publicznej powinna zostać ograniczona i 56% , że reklama zewnętrzna powinna zostać usunięta z centrów miast. Nielegalne lub szpecące reklamy w przestrzeni publicznej nareszcie stały się także tematem medialnym. W wielu miastach funkcjonują inicjatywy lub stowarzyszenia, które postulują zmianę obecnej sytuacji – ich głos jest słyszalny. Lokalni politycy zaczynają sprzątać swoje miasta. Nowo wybrany prezydent Elbląga tworzy zasady umieszczania reklam, park kulturowy (obszar ochrony, w którym można skutecznie regulować reklamy) powstał w Krakowie, a kolejne planowane są w Zakopanym i Wrocławiu, tworzy się ponownie stanowiska plastyków miejskich (funkcjonują w Warszawie, Poznaniu czy Gdyni). Na ile są to decyzje polityczne, a na ile wprowadzą realne zmiany – czas pokaże. Tak czy inaczej, w końcu doczekaliśmy się tego, o co przez kilka lat zabiegaliśmy. W czerwcu prezydent Komorowski wysłał do sejmu projekt ustawy o wzmocnieniu narzędzi ochrony krajobrazu. Choć wydaje się on bardzo ostrożny, to daje pewną nadzieję, że w końcu jakość przestrzeni zacznie się poprawiać. Samorządy mają w końcu otrzymać możliwość przyjmowana w drodze uchwały zasady umieszczania reklam na swoim terytorium. Opłata reklamowa dla gmin, pobierana przez samorządy od nośników, jeżeli dobrze zastosowana, może stać się czynnikiem limitującym ilość komunikatów reklamowych. Teraz najważniejsze jest, by parlament przyjął dobrą ustawę. Prace nad ustawą trwają (pierwsze czytanie odbyło się 21 lipca 2013), projekt został przesłany do komisji. Jak długo potrwa cały proces – nie wiadomo. Czy ustawa zostanie przyjęta w kształcie, który umożliwi zmianę naszej przestrzeni publicznej – zadecyduje wynik pracy posłów. Doświadczenia zagraniczne wskazują, że lobby reklamowe wywiera wielki nacisk na parlamentarzystów. Na Słowacji był on ta duży, że autorka projektu ustawy zakazującej stawiania billboardów wzdłuż dróg w terenie niezabudowanym, po zmianach dokonanych w komisjach, wycofała go z dalszych prac. W Czechach w podobnej sytuacji branża chciała przeforsować poprawkę, że zakaz umieszczania billboardów dotyczyć będzie tylko nowych nośników, a wszystkie stare mogłyby zostać. Presja organizacji społecznych sprawiła, ze parlament przyjął całkowity zakaz stawiania reklam drogach najwyższej kategorii. Dlatego wspólnie ze Stowarzyszeniem Twórców Grafiki Użytkowej, Miasto Reklamacją, Pienińskim Parkiem Narodowym i Zielblągiem prowadzimy akcję „Wysoka izbo – posprzątaj reklamy!”. Na czym polega akcja? Poprzez rozsyłanie pocztówek pokazujących aktualny wygląd naszej przestrzeni chcemy przekonać posłów do prac nad ustawą. Pierwsza partia pocztówek trafiła już do Sejmu. Będziemy informować o postępach prac i zwracać uwagę na niebezpieczne poprawki. Trzymajcie kciuki, to jest ten moment i ta szansa, kiedy musi się udać.
Tekst: Piotr Manowiecki / moje miasto a w nim
Aż w końcu bach, stało się – ktoś zrobił jeden odważny krok i na budynku Uniwersalu, w samym centrum stolicy powiesił reklamę, która w momencie swojego powstania była ponoć największą siatką reklamową na świecie. W ten sposób rozpoczęła się rywalizacja o wolną przestrzeń. Siatkowcy szukali nowych miejsc pod reklamy. Okazało się, że siła ich pieniądza była tak duża, że nie było miejsca, które nie mogłoby stać się przestrzenią reklamową. Zasłonić przedwojenną siedzibę Muzeum Narodowego? Oczywiście! Reklamować herbatę na Zamku Królewskim? Żaden problem! Rozpędzona machina reklamowa pożerała wciąż to nowe przestrzenie. Oczy ze zdumienia przecieraliśmy, gdy czytaliśmy w prasie branżowej, że Rynek Starego Miasta w Krakowie to… prestiżowa lokalizacja reklamowa! Rywalizacja o miejsce trwała również w small business`ie – banery wieszane na płotach z samej definicjinie mogły imponować wielkością, więc zaczęły rywalizować ze sobą kolorystyką rodem z wesołych miasteczek. W rezultacie powstał krajobraz, którego już nie chcemy. Dziś, po sześciu latach działalności stowarzyszenia Miasto Moje a w Nim z radością stwierdzamy, że od 2007 roku, daty założenia, jesteśmy już w nieco innym punkcie. Polacy zaczęli być zmęczeni wszechobecną reklamą. W opublikowanym we wrześniu sondażu wykonanym przez TNS Polska, aż 72% ankietowanych powiedziało, że ilość reklam w przestrzeni publicznej powinna zostać ograniczona i 56% , że reklama zewnętrzna powinna zostać usunięta z centrów miast. Nielegalne lub szpecące reklamy w przestrzeni publicznej nareszcie stały się także tematem medialnym. W wielu miastach funkcjonują inicjatywy lub stowarzyszenia, które postulują zmianę obecnej sytuacji – ich głos jest słyszalny. Lokalni politycy zaczynają sprzątać swoje miasta. Nowo wybrany prezydent Elbląga tworzy zasady umieszczania reklam, park kulturowy (obszar ochrony, w którym można skutecznie regulować reklamy) powstał w Krakowie, a kolejne planowane są w Zakopanym i Wrocławiu, tworzy się ponownie stanowiska plastyków miejskich (funkcjonują w Warszawie, Poznaniu czy Gdyni). Na ile są to decyzje polityczne, a na ile wprowadzą realne zmiany – czas pokaże. Tak czy inaczej, w końcu doczekaliśmy się tego, o co przez kilka lat zabiegaliśmy. W czerwcu prezydent Komorowski wysłał do sejmu projekt ustawy o wzmocnieniu narzędzi ochrony krajobrazu. Choć wydaje się on bardzo ostrożny, to daje pewną nadzieję, że w końcu jakość przestrzeni zacznie się poprawiać. Samorządy mają w końcu otrzymać możliwość przyjmowana w drodze uchwały zasady umieszczania reklam na swoim terytorium. Opłata reklamowa dla gmin, pobierana przez samorządy od nośników, jeżeli dobrze zastosowana, może stać się czynnikiem limitującym ilość komunikatów reklamowych. Teraz najważniejsze jest, by parlament przyjął dobrą ustawę. Prace nad ustawą trwają (pierwsze czytanie odbyło się 21 lipca 2013), projekt został przesłany do komisji. Jak długo potrwa cały proces – nie wiadomo. Czy ustawa zostanie przyjęta w kształcie, który umożliwi zmianę naszej przestrzeni publicznej – zadecyduje wynik pracy posłów. Doświadczenia zagraniczne wskazują, że lobby reklamowe wywiera wielki nacisk na parlamentarzystów. Na Słowacji był on ta duży, że autorka projektu ustawy zakazującej stawiania billboardów wzdłuż dróg w terenie niezabudowanym, po zmianach dokonanych w komisjach, wycofała go z dalszych prac. W Czechach w podobnej sytuacji branża chciała przeforsować poprawkę, że zakaz umieszczania billboardów dotyczyć będzie tylko nowych nośników, a wszystkie stare mogłyby zostać. Presja organizacji społecznych sprawiła, ze parlament przyjął całkowity zakaz stawiania reklam drogach najwyższej kategorii. Dlatego wspólnie ze Stowarzyszeniem Twórców Grafiki Użytkowej, Miasto Reklamacją, Pienińskim Parkiem Narodowym i Zielblągiem prowadzimy akcję „Wysoka izbo – posprzątaj reklamy!”. Na czym polega akcja? Poprzez rozsyłanie pocztówek pokazujących aktualny wygląd naszej przestrzeni chcemy przekonać posłów do prac nad ustawą. Pierwsza partia pocztówek trafiła już do Sejmu. Będziemy informować o postępach prac i zwracać uwagę na niebezpieczne poprawki. Trzymajcie kciuki, to jest ten moment i ta szansa, kiedy musi się udać.
Tekst: Piotr Manowiecki / moje miasto a w nim